wtorek, 8 maja 2012

napletek żyda, czyli jak nie umrzeć ze śmiechu w dzisiejszym świecie

Pamiętam, jak założyłem pierwszego bloga, gdy miałem 16 lat. Wtedy chęć dzielenia się swoimi myślami z anonimowym odbiorcą była niemal podniecająca. Dziś postawiłem na bloga z poczucia żałości do samego siebie. Powszechnie akceptowalnym jest informowanie czytelnika bloga o powodach, które piszącego nakłoniły do pisania. Zwykle jest to coś w stylu: piszę bo odczuwam chęć pisania. Powodem, dla którego poświęcam się tej kurewsko miałkiej czynności jest chęć pisania, ale nie pokracznego, odartego z misterium tworzenia, literaturo-podobnego tworu jakim jest blog, lecz chęć pisania właściwego, przy jednoczesnej niemożności tegoż czynienia. W skrócie: nienawidzę siebie, za to, że migający kursor zostawiający za sobą litery w formacie cyfrowym zastąpił mi atrament, taśmę i błogi łoskot maszyny do pisania. Nie cierpię tego, że przeraża mnie myśl o ponownym przelaniu myśli swych na pachnący, materialny papier. Po to, drogi anonimowy, cyfrowy czytelniku piszę i miękkim kalafiorem zwisa mi, czy myśl mą podchwycisz, czy zadumasz się nad śladem mego intelektualnego osocza, czy słowa me Cię zbulwersują, rozbawią czy mentalnie zmasturbują. Ręczę, że nie będę się buntował i bił głową w mur. Z tej taniej podróbki tekstualności dowiesz się wiele o sobie, może nawet stwierdzisz, że znam Cię osobiście...niestety na końcu zorientujesz się, że to o czym piszę dotyczy tak Ciebie, jak i pierdyliarda ludzi na tym łez padole; bo w brew temu, co wpajali Ci rodzice, wbrew temu, co szeptała Ci kochana babunia na ucho, wbrew temu co przez lata wpierdalali Ci do głowy nauczyciele i pedagodzy, wcale nie jesteś wyjątkowy. Składasz się z wody, flaków, gówna, potu i krwi, tak jak miliardy ludzi na świecie. Jesz, srasz, śpisz, pieprzysz sie, pracujesz, pijesz gorzałę i tak jak miliardy ludzi na tym świecie uważasz, że jesteś wyjątkowy. Rozejrzyj się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz